czwartek

2. Nowe znajomości *Sophia*

*Zayn*

Obudziłem się w nieznanym mi pokoju, a pode mną leżała jakaś dziewczyna Zrobiło mi się jej żal dlatego że zapewne leżała tak całą noc. Głowa bolała mnie jak nie wiem a z wczoraj nic nie pamiętałem.  Rozejrzałem się po pokoju, nie był ani mały ani duży taki w sam raz.  Łóżko stało zaraz przy oknie, a obok niego stało nie duże biurko, na przeciw stała szafa zajmująca całą ścianę. Na ścianie nad biurkiem było sporo plakatów z tego co się orientuję zespołów metalowych.Podszedłem do biurka i otworzyłem szufladę było w niej sporo rysunków.
-Szukasz czegoś?-usłyszałem za plecami.
-Nie. Gdzie jestem?
-U mnie w domu. 
-Tyle wiem ale co tu robię i dlaczego tak mnie boli głowa?
-Nic nie pamiętasz?- pokiwałem głową na nie-No dobra oświecę cię byłeś wczoraj na imprezie w klubie, tańczyliśmy, schlałeś się w trupa i chciałeś prowadzić samochód więc cię tu przyprowadziłam. A głowa cię boli bo masz kaca.
-A masz coś do picia?
-Jasne chodź.

*Sop*

Obudziłam się rano i od razu spojrzałam na zegarek na szafce nocnej który wskazywał 9.28. Co dziwne nawet się wyspałam. Rozejrzałam się po pokoju i zaraz przypomniałam sobie o tym chłopaku z wczoraj.Stał tyłem do mnie i grzebał w moim biurku.
-Szukasz czegoś?-Spytałam a chłopak natychmiast się odwrócił.
Wyjaśniłam mu co tu robi i w ogóle i zaprowadziłam do kuchni gdzie dałam mu szklankę wody i tabletki.
-Jak masz na imię?-spytał przerywając ciszę.
-Sophia, a ty?
-Zayn miło mi-przedstawił się.
-Twój samochód został pod klubem więc będziesz musiał zadzwonić po kogoś by po ciebie przyjechał bo ty jeszcze nie możesz prowadzić.
-Jasne zaraz zadzwonię po przyjaciela.
W czasie gdy chłopak dzwonił do swojego kolegi ja postanowiłam się przebrać i zrobić coś do jedzenia. Ubrałam na siebie ten zestaw i wróciłam do kuchni sięgnęłam po patelnię która niestety wypadła mi z ręki uderzając z hukiem o podłogę. Podniosłam ją szybko nie patrząc na chłopaka siedzącego przy stole.
-I co przyjedzie po ciebie ktoś?-spytałam rozbijając jajka.
-Tak Niall powinien tu być za jakieś pół godziny-uśmiechnął się.
-Sophia co się dzieje?-usłyszałam krzyk Prim.
-Nic tylko patelnia mi spadła.
-Ok.
-Kto to?-wtrącił Zayn.
-Moja przyjaciółka i współlokatorka Prim.
-Hej?-Chwilę później do kuchni weszła Prim wyglądała na zaskoczoną ale co się dziwić skoro w kuchni siedział chłopak którego nie zna. W czasie gdy ja nakładałam śniadanie czyli jajecznice Prim kłóciła się z Zayn'em z czego ja się śmiałam. Gdy Prim wyszła z kuchni postawiłam na stole dwa talerze , masło i chleb.
-Smacznego-powiedziałam.
-Dzięki nawzajem.
Gdy wstawiałam naczynia do zmywarki usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam  zobaczyć kto to a chłopak za mną. Prim otworzyła drzwi a tam pojawił się blondyn.


*Jakiś czas później*


Jako że mam wolne wtorki postanowiłam iść na zakupy. Poszłam do swojego pokoju zabrałam torebkę i wrzuciłam do niej telefon, moje ulubione gumy, jedną wkładając do ust i oczywiście pieniądze. W rękę wzięłam jedne ze swoich słuchawek (a mam ich sporo). Pożegnałam się z Prim i wyszłam z domu nakładając na uszy słuchawki i puszczając na fula moje ulubione piosenki. Po około 15 minutach marszu dotarłam pod galerie. Przeszłam chyba z dwadzieścia sklepów a kupiłam w nich tylko 10 rzeczy. Trochę zgłodniałam i postanowiłam pójść coś zjeść, ale gdy chciałam wejść do kawiarni ktoś otworzył drzwi z taką siłą że uderzył mnie w głowę i powalił na ziemię. Od razu złapałam się za głowę która strasznie mnie bolała. Osobą która uderzyła mnie drzwiami okazał się chłopak którego gdzieś już widziałam ale nie mogłam sobie przypomnieć gdzie.
-Nic ci nie jest?- spytał z troską chłopak pomagając mi wstać.
-Nie chyba nie.
-Przepraszam cię! Jestem Liam.
-Sophia.
-Może w ramach przeprosin dasz się zaprosić na kawę i ciacho?
-Chętnie- uśmiechnęłam się.
Weszłam z chłopakiem do kawiarni i usiedliśmy przy stoliku pod oknem. Chłopak zamówił dwie kawy i dwa kawałki szarlotki. Czyli mojego ulubionego ciasta od razu przypomniały mi się wakacje u babci i jej pyszna szarlotka.
Po jakiejś godzinie w której dowiedzieliśmy się o sobie prawie wszystkiego wymieniliśmy się numerami i rozeszliśmy.Po powrocie do domu nikogo nie zastałam. Weszłam do swojego pokoju i rozpakowałam zakupy, po chwili dostałam sms'a.

"Dziś o 18 jest u mnie seans filmowy wpadniesz? Możesz zabrać jakąś koleżankę ;)"

Po chwili zastanowienia odpisałam.

"No pewnie tylko podaj adres :)"

Nie musiałam długo czekać i otrzymałam sms'a z adresem. Po kilku minutach wróciła Prim poinformowałam ją o tym że wychodzimy i ma być gotowa o 17.30. Weszłam na górę do swojego pokoju i usiadłam przy biurku wyciągając kartki. Połączyłam ze sobą kilka kresek tworząc to  i postanowiłam się szykować podeszłam do szafy z której wyjęłam ten zestaw i ruszyłam do łazienki. Przebrałam się i zeszłam na dół przed wyjściem  Prim spytała jeszcze do kogo wychodzimy ale nie powiedziałam jej za dużo. Zabrałam kurtkę i wyszłam siadając na miejscu pasażera. Równo o 18 zadzwoniłam do drzwi. Otworzył nam roześmiany Liam przytuliłam go na powitanie a on przedstawił się Prim, która chyba go polubiła. Weszliśmy do dużego domu a Liam zabrał nasze kurtki i powiesił na wieszakach w holu. Zdjęłyśmy buty i przeszłyśmy do wielkiego salonu. Meble były poprzesuwane pod ściany,  na środku leżały koce i poduszki a na ścianie wisiał wielki telewizor. Gdzieś zza ściany było słychać krzyki.
-Louis ty pacanie!
-Co ty odwalasz Zayn
-Zostaw to jedzenie Niall
-Poczekajcie tu ja pójdę po resztę-powiedział Liam
Po chwili wrócił z czwórką innych chłopaków i dwoma dziewczynami. Dwóch z nich już znałam z rana.
-Słuchajcie to jest Harry, Louis, Zayn, Niall, Claris i Danielle moi przyjaciele-powiedział przedstawiając kolejno wszystkich-a to są Prim i Sophia-tu zwrócił się do swoich przyjaciół.
Pogadaliśmy jeszcze chwilę a potem porozsiadaliśmy się  na kocach. Prim siedziała koło Niall'a, Liam koło Danielle, Louis obok Harry'ego a ja z Clarise  koło Zayn'a. Podobno to Zayn z Claris wybrali filmy i wyszło na to że same horrory.  Pierwsze co oglądaliśmy to film pod tytułem "Wilkołak". Potem było jeszcze kilka filmów ale gdzieś w połowie zasnęłam. Poczułam jeszcze jak ktoś bierze mnie na ręce i niesie po schodach kładąc delikatnie na łóżko i kładzie się obok mnie.


***

Jest udało się skończyłam ledwo ledwo ale jest. Trochę długo to trwało bo są u mnie kuzyni i nie bardzo miałam kiedy pisać.  Kolejny pojawi się niebawem ;). Jeśli ktoś z was ma bloga i mógłby poleci naszego odwdzięczymy się tym samym.

poniedziałek

1. Noc filmowa *Prim*

Uszanuj dni pisania i skomentuj. To dla ciebie minuta, a dla mnie motywacja i wielki uśmiech :)

*następnego dnia* 

Obudziłam się po dziewiątej i jak to miałam w zwyczaju sprawdziłam pogodę za oknem. Było cieplej i już nie padało. Poszłam do łazienki, która na szczęście była wolna, ale co się dziwić - Sophie, albo odsypia, albo jeszcze nie wróciła. Weszłam pod prysznic i umyłam się waniliowym żelem. Jako, że była zatrudniona nowa kelnerka dostałam wolne. Mimo to przyzwyczaiłam się do wczesnego wstawania. Wysuszyłam włosy i postanowiłam ich nie prostować. Ubrałam się i pomalowałam.


Przez głośny huk moja dłoń poprowadziła eyeliner do brwi. Spytałam czy wszystko okay zmywając nieudany makijaż. Kiedy usłyszałam odpowiedź wyszłam z łazienki i rzuciłam piżamę na kanapę w pokoju. Zeszłam na dół, a w kuchni oprócz gotującej Sophie zastałam chłopaka. Poznałam go kiedy odwrócił się w moją stronę - był wczoraj w kawiarni.
-Hej?-Przywitałam się nie pewnie. Oboje mi odpowiedzieli, a ja podeszłam do lodówki. Wyjęłam z niej potrzebne mi produkty i przygotowałam swoje śniadanie. Starałam się ignorować Mulata, który wpatrywał się we mnie jakbym była nie z tej planety.-Coś ci we mnie nie pasuje?-Spytałam przyłapując go na gapieniu się.
-Nie, niby dlaczego miałoby mi coś nie pasować?-Spytał mrugając kilkakrotnie.
-Gapisz się.-Mruknęłam przeżuwając.
-Od tego mam oczy Prim.-Odpyskował.
-Świetnie Zayn.-Uśmiechnęłam się wrednie.-Z łaski swojej znajdź sobie inny obiekt zainteresowania.-Soph zaśmiała się z naszej kłótni, a on wreszcie się odwrócił. Po śniadaniu siedzieli rozmawiając, a ja szykowałam się do wyjścia. Nie obyło się bez kilku wrednych wymian zdań pomiędzy mną a Zaynem. Kiedy ponownie w ciągu godziny schodziłam na dół, by wreszcie zrobić zakupy, usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam je otworzyć. Na werandzie stał rozhisteryzowany blondyn.
-Je...-zaczął, a później tak się jąkał, że nie dało się go zrozumieć.
-Kto?-Zaśmiałam kiedy plątał się w tym co mówi.
-Zaza... to zna... Za..
-Zayn?-Dokończyłam za niego, a on w odpowiedzi pokiwał głową.-Jest w środku, wejdź jeśli chcesz.-Chłopak uśmiechnął się i wszedł do środka. Zaprowadziłam go do salonu.-Idioto, przyjechali po ciebie, wreszcie trafisz do szpitala dla umysłowo chorych.-Uśmiechnęłam się, a Irlandczyk spojrzał na mnie zdziwiony.
-Zamknij się, to, że z tobą tam nie wyrobili nie znaczy, że każdy tam musi trafić.-Mruknął wstając, spojrzał na mnie, a potem na Nialla i wtedy byłam świadkiem najsłodszej sceny w całym moim życiu. Nie byłabym sobą gdybym nie zrobiła im zdjęcia. Niebieskooki wtulił się w wyższego chłopaka, a on go objął i pocałował we włosy.
-Bałem się o ciebie, nie wróciłeś na noc.-Jego głos był tłumiony przez klatkę piersiową Mulata i cichy płacz.-Nie rób tak więcej, okay?
-Okay Nini.-Westchnął brązowooki, a ja pierwszy raz się uśmiechnęłam przez to co powiedział.-Ale nic mi nie jest, już nie musisz się martwić, dobrze?-Odsunął go delikatnie i spojrzał mu w oczy.
-Dobrze.-Odpowiedział przecierając najprawdopodobniej mokre policzki.-Wrócimy już do domu Zaza?-Spytał cicho, a Zayn odpowiedział mu uśmiechem i poczochrał jego włosy.
-Oczywiście maluszku.-Uśmiechnął się i pożegnał z nami. Niall podziękował i wyszedł za Zaynem.
Kiedy dwójka wyszła ubrałam białe, niskie converse i wzięłam torebkę. Schowałam do niej portfel, telefon i klucze. Krzyknęłam, że jadę do Tesco, poszłam do popularnego w Anglii Mini Coopera i wyjechałam z naszej posesji. Na szczęście ruch był dość płynny i szybko podjechałam pod market, ze znalezieniem miejsca też nie było problemów. Wyszłam z samochodu, zamykając go zlokalizowałam najbliższe wózki. Wzięłam jeden z nich i wjechałam do środka. Spokojna muzyka i zapach pieczywa uderzył w moje nozdrza, od razu chciałam się uśmiechnąć. Jak zwykle to najpierw robiłam - pojechałam po zgrzewkę wody gazowanej. Następnie znalazłam się w dziale z nabiałem, zabrałam potrzebne mi produkty i objechałam tak wszystkie działy, nie zawsze coś zabierając. Na koniec zostawiłam sobie stoisko z grami. Przejrzałam je i wybrałam Symulator Kozy. Czuję, że w najbliższy wolny dzień będę cały czas w niego lamić. Z wszystkim co potrzebowałam udałam się do kasy, a następnie zapakowałam się do samochodu. W drodze powrotnej zahaczyłam o Starbucks, niby jest przereklamowany, ale ich gorące czekolady jednak mają coś w sobie. Odstawiłam kubek do jednego z uchwytów i wróciłam do domu. Zostawiłam auto na podjeździe, z kubkiem w ręce wybrałam się na mały spacer. Owinęłam się szczelniej narzutką modląc się by nie padało. Szłam przed siebie wdychając zapachy z kawiarenek i restauracji. Czerwone i złote liście spadały z nielicznych drzew. Jak byłam mała zawsze zastanawiałam się dlaczego oni tak bardzo dbają o każde drzewo? Wystarczyło puścić Prim do High School i na lekcji historii odpowiedziano na jej pytanie. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek mojego telefonu. Uśmiechnęłam się na widok zdjęcia siostry. Szybko odebrałam.
-Hej siostra!-Usłyszałam radosny głos blondynki.-Jak tam w Londynie?
-Hej Hai. Tak jak zwykle, dobrze. Praca idzie spokojnie, wczoraj tylko boysband się ukrył przed fankami w kawiarni, a tak to dzień jak każdy.-Westchnęłam i napiłam się gorącej czekolady.
-To chyba dobrze, jaki boysband?
-One Direction.-Powiedziałam cicho, i odsunęłam komórkę od ucha kiedy usłyszałam pisk Hailie.-Nie ekscytuj się tak, najprawdopodobniej ich już nie spotkam.-Mruknęłam.-Prędzej ty mi powiedz jak się żyje z Alexem w Nowym Yorku i co u Jesy?
-Więc tak, Alex dostał pracę w jednym z tych wieżowców, a Jesy, no cóż złapała ode mnie zapał do One Direction i chce jechać na ich koncert. Może w następnej trasie ją puszcze.
-Och przestań, po prostu idź z nią.-Zaśmiałam się i zaczęłam kierować do domu.-Masz dopiero 32 lata, szalej z życia.
-No już, oczywiście. Um.. Blaise się odzywał?-Spytała po chwili.
-W zeszłym tygodniu z nim rozmawiałam, poleciał na Hawaje odpocząć.
-Ten to dobrze zarabia.-O ile znam moją siostrę, przekręciła teraz oczami.
-Wolę żyć tak jak teraz niż odciąć się od was.-Westchnęłam.
-Racja, chociaż jak lubi tą pracę to jego wybór. Bynajmniej się nie... Cholera! Alex!-Usłyszałam krzyk.-Muszę kończyć Prim, do usłyszenia!-Nie zdążyłam się pożegnać, a usłyszałam pikanie. Uśmiechnęłam się pod nosem i pokręciłam głową. Pewnie znów dobrał się do gotowania. Wyrzuciłam kubek do kosza przed domem i podeszłam do samochodu. Wyjęłam torby i doszłam do mieszkania. Odłożyłam zakupy na blacie i zawołałam Sophie. Zeszła na dół i pomogła mi wszystko rozpakować. W między czasie pogadałyśmy i pośmiałyśmy się. Później zrobiłam dla siebie obiad, Soph odmówiła twierdząc, że jest najedzona po kawie z Liamem, a kiedy wracała na górę powiedziała mi, że o 17:30 wychodzimy. Przekręciłam oczami i spojrzałam na zegarek, była już piętnasta. W prędkości światła zjadłam naleśniki i poszłam do pokoju. Pod prostowałam włosy i związałam je w luźnego kucyka.


Przebrałam się w wygodniejszy batman'owy komplet i usiadłam na jednej z poduch pod ukośną ścianą. Wyjęłam telefon i weszłam na tumblr'a. Zreblogowałam kilka zdjęć i dodałam fotkę Zialla z rana. Kiedy skończyłam przeglądanie zdjęć na tumblr'ze weszłam na ig i wstawiłam zdjęcie opakowania Symulatora Kozy, a następnie podzieliłam się tym na snapchacie. Otrzymałam kilka snapów z tej gry, bądź również opakowania jej. Nim się obejrzałam minęły dwie i pół godziny. Zeszłam na dół i ubrałam converse oraz parkę. Schowałam telefon, słuchawki i gumy do kieszeni, ówcześnie dwie wkładając do buzi. Chwilę później zeszła Sophie.
-Gdzie idziemy?-Spytałam bawiąc się kluczami w dłoni.
-Do kolegi.-Uśmiechnęła się i wyszła biorąc kurtkę. Przekręciłam oczami i wyszłam za nią. Zamknęłam drzwi na klucz i wsiadłam na miejsce kierowcy w samochodzie. Pokierowała mnie do domu jej kolegi i po kilkunastu minutach stałyśmy przed furtką. Otworzył nam roześmiany chłopak o sarnich oczach.
-Hej Sophie!-Przywitał się z moją przyjaciółką, a potem spojrzał na mnie.-Jestem Liam.-Przytulił mnie.
-Niech to nie zabrzmi dziwnie, ale wiem, nasłuchałam się.-Zachichotałam.-Primrose, lubię cię więc może być Prim.
-Mam się czuć zaszczycony?-Spytał roześmiany, a ja pokiwałam głową i weszliśmy do dużego domu. O razu rzuciło mi się w oczy dużo pomieszczenie. Pośrodku leżały koce z poduszkami, a na ścianie wisiał duży telewizor. Liam zabrał moją kurtkę, kiedy ja rozglądałam się po dużym pomieszczeniu. Z boku było słychać krzyki, później blondyn wszedł do pokoju, a szatyn poszedł po resztę. Przedstawił nam resztę osób nam i nas im. Usiedliśmy na kocach, siedziałam obok Nialla, a po kilku filmach siedziałam po między jego nogami. Zawsze się śmiał kiedy zasłaniałam oczy jego dłonią, a na nudnych, dla niego, horrorach mnie straszył.
-Jesteś idiotą, wiesz?-Spytałam cicho i odwróciłam się w jego stronę.
-Ale mnie lubisz.-Wyszczerzył się.
-Dlatego, że chce mi się spać i nie reaguje na twoje zaczepki.-Spojrzałam ponownie na ekran i pisnęłam widząc jak dziewczyną rzuciło o ścianę.
-Chodź.-Usłyszałam głos Nialla i wstałam z jego pomocą. Zaprowadził mnie na górę, znaleźliśmy się w małej sypialni. Koło drzwi stała komoda z kwiatami, nad nią wisiało lustro. Pod oknem stało łóżko. Jak tylko je zobaczyłam, podeszłam do niego i położyłam się. Niebieskooki poszedł w moje ślady i zasnęłam tulona przez niego.


Udało mi się! Pięć minut przed północą, ale jest! ;d
Powodem opóźnienia jest fakt, że przyjechała kuzynka z Niemiec i przez około cztery godziny nie było mnie w domu. 
Mam nadzieję, że się podoba! -M.


czwartek

Prolog

Uszanuj dni pisania i pozostaw po sobie komentarz! 

*Prim*

Był poniedziałek, większość osób nie lubi poniedziałków, rozumiem ich, ale jak dla mnie nie ma w tym dniu nic specjalnie złego. Wstaję i idę do pracy jak w każdy inny dzień, oh, oprócz czwartku, soboty i niedzieli. 
Obudziłam się z końcówką piosenki The Afters, eh, znów zasnęłam słuchając muzyki. Puściłam muzykę, która automatycznie się zastopowała po odłączeniu słuchawek. Pogłośniłam This Song Save My Life i odłożyłam telefon na pościeli. Zeszłam po drabince z łóżka i podeszłam do okna. Stanęłam na palcach - nie jestem niska, po prostu lubię tak robić - wyciągając przez nie rękę, spadło na nią kilka kropli. Oparłam się i spojrzałam na przystanek autobusowy - kochałam Sophie, za to, że dogadałam się z nią i mam ten pokój, uwielbiam widoki z niego - starsza pani szła z wnuczką w jego kierunku, obie miały na sobie płaszcze i kapelusze, dziewczynka wprost rozkosznie wyglądała, kiedy skakała po kałużach, w różowych kaloszach trzymając za dłoń babcie, a bynajmniej domyślam się, że to rodzina. Westchnęłam, lubię deszcz, ale nie kiedy muszę gdzieś wychodzić. Zamknęłam je i weszłam do garderoby, odsuwając ówcześnie ramę z wieszakami, na których wisiały szale. Ubrałam się w różowy sweter i czarne, ni to jeansy, ni leginsy, ale są bardzo wygodne. 

http://www.polyvore.com/cafe_update/set?id=131125622

Moje paznokcie były w dobrym stanie, więc na szczęście nie musiałam nic z nimi robić. Rozczesałam włosy i zrobiłam z boku krótkiego, dobieranego warkocza, by odgarnąć włosy z twarzy. Były już lekko pofalowane, po deszczowej nocy, mimo to wyglądały dobrze, więc postanowiłam nie katować ich prostownicą. Następnie zajęłam się makijażem, stawiłam na mocniejsze podkreślenie oczu, a usta przejechałam tylko ochronną pomadką. Zabrałam telefon wciskając drugą ręką piżamę pod kołdrę i zbiegłam na dół, do kuchni. Sophie nie było na dole, widocznie odsypiała nockę, albo jeszcze nie wróciła. Spojrzałam na kalendarz, wiszący na ścianie oddzielającą kuchnię od przedpokoju - jednak nocka. Włożyłam trzy skibki chleba tostowego do opiekacza. Następnie nalałam zalałam czajnik wodą i włączyłam go. Wyjęłam kubek, talerz, nóż, drzem brzoskwiniowy i cynamon. Przysunęłam do siebie słoik z herbatą i wyjęłam jedną saszetkę, która była o smaku pomarańczy. Usłyszałam charakterystyczny dźwięk, mój chleb był gotowy. Położyłam go na talerzyku i posmarowałam dżemem i posypałam cynamonem, odłożyłam talerz na barek. Zalałam wrzątkiem kubek i poszłam z nim usiąść na stołku przed śniadaniem. Zjadłam wszystko i spojrzałam na zegarek. Za dziesięć minut miałam autobus, a dokładnie trzy zajmowało mi dojście tam. Szybko włożyłam naczynia i sztućce do zmywarki, poszłam do przedpokoju, ubrałam płaszcz i buty, które nie nadawały się na tą pogodę, ale pasowały idealnie - coś za coś. Chwyciłam czarną torbę i schowałam do niej telefon, upewniłam się, że wszystko w niej jest na swoim miejscu i wyszłam biorąc ze sobą parasol. Zamknęłam za sobą drzwi i zeszłam z kilku schodków chowając klucze do torby. Wyszłam na chodnik otwierając parasolkę. Do przystanku miałam - na szczęście - krótką drogę. Kiedy do niego doszłam, widziałam jak mój autobus podjeżdża. Weszłam do środka, kupiłam bilet i zajęłam miejsce w drugim rzędzie przy drzwiach. Wystarczyły dwa przystanki, a byłam przy rogu parku. Kilka minut później byłam już w kawiarni, zamykając parasol i wchodząc do szatni. Odłożyłam niepotrzebne mi rzeczy i przypięłam plakietkę z moim imieniem. Przeszłam przez kuchnię i zabrałam ze sobą Rose, nie zważając na to, że właśnie z kimś rozmawia. Weszłyśmy ze ladę, dopiero wtedy się jej przyjrzałam.


-O co chodzi? Byłam w końcówce bajerowania Josha.-Jęknęła niezadowolona, a ja pokręciłam głową.
-No cóż, Josh, nie ucieknie, a klienci tak. Poza tym i tak już jest tobą oczarowany.-Uśmiechnęłam się popchnęłam ją w stronę sali wręczając notes z długopisem. Sama wzięłam swój, widząc starsze małżeństwo zawołałam do kuchni, żeby przygotowali tosty z dżemem i jajecznice z boczkiem. Podeszłam do ich stolika z dzbankiem kawy w ręku.-Tosty z dżemem i jajecznica z boczkiem, prawda?-Uśmiechnęłam się do nich, a oni przytaknęli. Po chwili ich kubki były zapełnione ciepłym napojem, a ja mogłam wrócić na swoje miejsce. Nie minęło dużo czasu kiedy obok mnie znalazła się blondynka, która przyczepiła karteczkę z zamówieniem i okręciła ją w stronę kuchni.
-Więc jak minęły wolne dni?-Spytała opierając się o blat, tyłem do wejścia.
-Idzie ci to już jak z automatu, nie?-Westchnęłam, a dziewczyna zachichotała. Zawsze w poniedziałek pytała mnie o to samo.-Z soboty na niedziele zrobiłam sobie noc filmową i leżałam przed telewizorem jedząc, interesujące nie?
-Oh, i mnie nie zaprosiłaś?-Spytała udając oburzenie. Przekręciłam oczami i dostałam za to kuksańca w bok. Nasze śmiechy pewnie by trwały dłużej, ale usłyszałam, że zamówienie dla 4 stolika jest gotowe. Wzięłam talerze w dłonie i podeszłam do odpowiednich osób. Postawiłam naczynia, a oni podziękowali mi uśmiechem. Odwzajemniłam gest i wróciłam za ladę.
Czas się dłużył, była dopiero piętnasta, za dwie godziny kończę, a jak to w poniedziałki - wiało nudą. Kiedy Rose zniknęła w toalecie do kawiarni wpadło pięciu chłopaków. Wszyscy ukucnęli pod oknami, a grupa dziewczyn stanęła i rozejrzała się, jedna z nich wskazała w nieznanym mi kierunku, wszystkie z piskiem tam pobiegły. Zauważyłam ich przerażone wzroki, najgorzej chyba było z blondynem.
-Poszły sobie.-Powiedziałam do nich, mimo to wciąż patrzyłam się na Irlandczyka - tak znałam ich, nie na tyle by wiedzieć ile mają zębów, jaki jest ich ulubiony kolor, albo czy wolą colę od pepsi. Odłożyłam ręcznik na blat i weszłam do kuchni. Sięgnęłam po szklankę z wodą i napiłam się obserwując salę. Zespół postanowił usiąść i najwyraźniej coś zamówić. Spojrzałam na drzwi od toalety i westchnęłam, przeklinając w myślach Rose, za tak długie siedzenie tam. Wzięłam dzbanek z kawą i podeszłam do nich.
Kilkanaście minut później na ich stole pojawiło się pięć kawałków szarlotki i jeden jabłecznika. Ruch nadal był mały, więc mogłam wreszcie porozmawiać z Rose. Zaproponowała mi wyjście po pracy, jako, że sama nie miałam co robić, a Sophie pewnie wyjdzie już do swojej pracy to się zgodziłam.

*Niall*

Louis mnie szturchał i mówił, że powinniśmy iść, a ja ciągle jem. Miał rację, za niecałą godzinę mecz, a trzeba jeszcze wszystko kupić i każdy z nas musi pójść do siebie, to znaczy ja z Zaynem do nas, Larry do siebie i Liam do swojego i Dani domu.
Po kilkunastu minutach skończyłem, i zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć Zee wyciągnął mnie z kanapy i z pomocą Harrego przerzucił mnie przez swoje ramie. Mimo moich protestów i uderzeń w plecy wyszedł ze mną, a za nami pozostała trójka. Niósł mnie tak całą drogę do domu, w połowie zaprzestałem się sprzeczać i myślałem o Primrose - a bynajmniej tak miała napisane na tabliczce. Nie wiem kiedy posadził mnie na blacie i stanął pomiędzy moimi nogami nie dając mi szansy na ucieczkę przed rozmową. Spojrzałem na niego i czekałem, aż zacznie swoje kazanie.
-Nialler....-westchnął-dobrze wiesz, że z nią będzie jak z innymi, a ja nie chcę żebyś płakał, wiesz?
-Wiem Zee-boo, dlatego nie będzie tak samo. Uwierz mi, tym razem to czuję, na prawdę.
-Za każdym razem tak mówisz, a później ja muszę z tobą siedzieć, słuchać jak płaczesz i się wyżalać, nosić ci chusteczki, jedzenie i wszystko, bo TY nie potrafisz zrozumieć, że nie każda dziewczyna, która tobie się podoba to odwzajemnia!-Krzyknął.-Przez kilka dni tylko płaczesz i jesz, odwołujemy wywiady, spotkania, przekładamy nagrania, bo naiwny Niall się zakochał! Myślisz, że mi się chce siedzieć i słuchać setny raz tego samego?-Spytał odsuwając się i patrząc na mnie z wyrzutem. Z moich oczu już płynęły łzy.
-A myślisz, że ja lubię czekać aż przyjdziesz spity do domu? Sprzątać twoje wymiociny? Pomagać ci dojść do siebie? Myślisz, że te tabletki i woda pojawiają się, bo pomyślisz, że są ci potrzebne? Nie, ja siedzę przy tobie, czekam, sprzątam... Nie chciałem tego mówić, ale nigdy nie usłyszałem nawet pieprzonego 'Dziękuję, że się mną zająłeś Niall', albo chociaż 'dzięki'.-Zeskoczyłem z blatu płacząc. Idź znów się schlać w trupa, a ja znów będę czekać jak idiota, łudząc się, że tym razem będziesz w lepszym stanie i zdążę cię doprowadzić do łazienki.-Mruknąłem i nie czekając na nic pobiegłem do siebie. Zakluczyłem się i rozpłakałem, rzucając na łóżko. Po chwili usłyszałem kroki i walenie do drzwi, starałem się ignorować Mulata. Niedługo po ustaniu ciszy było słychać stłumiony trzask i ciszę, którą przerwał mój płacz.


*Sop*

Poniedziałkowy wieczór jak zwykle obudził mnie budzik. Spojrzałam na zegarek była już 18. Nienawidzę tego urządzenia codziennie dzwoni jakby nie miał nic innego do roboty.. Ruszyłam więc do łazienki  zdjęłam z siebie piżamę czyli za dużą koszulkę i weszłam pod prysznic. Odkręciłam korek z zimną wodą i spłukałam z siebie resztę snu. Zakryłam się ręcznikiem i wróciłam do swojego pokoju. Wolnym krokiem podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej: krótkie czarne spodenki, moją ulubioną koszulkę Nirvany która nie zasłaniała mi brzucha a na nogi wciągnęłam moje kochane czarne Converse. Usiadłam przy biurku i patrząc w lusterko zrobiłam sobie makijaż taki jak zwykle. Na początku ludzie dziwnie na mnie patrzyli ale już się chyba przyzwyczaili. Na rękę włożyłam pieszczochę i podreptałam do kuchni zabrałam z lodówki swój ulubiony jagodowy jogurt i usiadłam przy stole. Prim nigdzie nie było więc pewnie jeszcze nie wróciła. Zabrałam telefon, portfel i klucze, ubrałam swój czarny płaszczyk i wyszłam zamykając za sobą drzwi. Spojrzałam na zegarek w komórce który wskazywał 18.55 ruszyłam więc biegiem do baru. Weszłam tam równo o 19.00 i od razu ustałam za ladą rzucając płaszcz do mini szatni. Dziś było dość dużo ludzi jak na zwykły poniedziałek. Nie minęła chwila jak do baru podszedł pewien chłopak.
-Co podać?-krzyknęłam zarzucając ściereczkę na ramię.
-Piwo-odpowiedział chłopak.
-Jakie?
-Najlepsze jakie macie.
Podeszłam do półek na których stał alkohol i podałam chłopakowi butelkę piwa. Chłopak zapłacił i obrócił się na krześle w stronę bawiącego się tłumu.

*Kilka godzin później*

Stałam za ladą nalewając piwo jakiemuś gościowi gdy ktoś zasłonił mi oczy i krzyknął.
-Zgadnij kto to.
-Matt-krzyknęłam przytulając do siebie chłopaka.
-Co tam mała?
-A jak zwykle.
-Obsłużysz mnie w końcu?-usłyszałam krzyk.
-Poczekaj chwilę-podeszłam znowu do schlanego nastolatka i podałam mu kolejną butelkę piwa.
-Zatańczysz ze mną?-Spytał nagle Matt.
-Czekaj zawołam Marco na zmianę.
Zawołałam Marco i poprosiłam go o zastępstwo na kilka minut oczywiście się zgodził. Spojrzałam na zegar który wskazywał 5.00. Matt złapał mnie za rękę i pociągnął na parkiet. Świetnie się bawiłam tańcząc z Matt'em ale w pewnym momencie usłyszałam krzyk.
-Odbijamy!!!-Matt się odsunął, a na jego miejscu stanął Mulat który wcześniej siedział w barku.
Przetańczyliśmy dwie piosenki gdy w pewnym momencie chłopak powiedział że musi już wracać. Wyszłam z nim na zewnątrz trzymając by się nie przewrócił. Zatrzymał się przed czarnym samochodem
-O nie nie puszczę cię samochodem!! Jesteś pijany hmmmm...może przespałbyś się u mnie? Nie wyglądasz na kogoś z przeszłością kryminalną.- chłopak tylko kiwał głową
-Chodźmy
Ledwo wtargałam chłopaka po schodach na piętro niestety nie zbyt chciał współpracować. Otworzyłam drzwi i weszliśmy do środka. Zaprowadziłam chłopaka do siebie do pokoju a sama postanowiłam przespać się na kanapie. Ale gdy tylko podeszliśmy do łóżka chłopak przewrócił się na mnie zasnął.


*Zayn*

Po kłótni z Niall'em postanowiłem wyjść do klubu i odreagować ubrałem swoją czarną kurtkę, zabrałem kluczyki i wyszedłem z domu. Swój samochód zostawiłem na parkingu przed klubem i wszedłem do środka. Trochę się zdziwiłem bo  w środku było sporo ludzi, a był zwykły poniedziałek. Od razu poszedłem do baru i usiadłem na swoim stałym miejscu. Kupiłem piwo i zacząłem patrzeć na bawiących się ludzi.Wypiłem jeszcze kilka piw aż zaczęło mi szumieć w głowie.  Zachciało mi się tańczyć więc wypatrzyłem najładniejszą dziewczynę w całym klubie i podszedłem do niej.
-Odbijamy!!!-krzyknąłem do niej chłopak z którym tańczyła odsunął się a ja zająłem jego miejsce.
Przetańczyliśmy  trochę ale musiałem już wracać dziewczyna odprowadziła mnie do samochodu i słyszałem jak coś do mnie mówiła ale nic do mnie nie docierało więc tylko kiwałem głową. Dziewczyna zarzuciła sobie moją rękę na ramię i prowadziła w nieznanym kierunku. Stanęliśmy przed drzwiami z numerem 7, dziewczyna otworzyła drzwi i zaprowadziła mnie do jakiegoś pokoju. chwilę później urwał mi się film.


Nowy start, nowa wena. Mam nadzieję, że się podoba! -M.
Ruszam z nową weną i mam nadzieje ze się spodoba -A